Praca w młodym wieku

W zależności od naszego statusu życiowego, tego ile nasi rodzice mają pieniędzy, oraz od ambicji, decydujemy się na pójście do swojej pracy w różnym wieku. Typów ludzi i ich różnych sytuacji życiowych, są naprawdę dziesiątki tysięcy i każdy podejmuje decyzję sugerując się czymś innym. Będąc małym chłopakiem nie miałem w moim rodzinnym domu zbyt dobrej sytuacji finansowej, więc musiałem dorabiać na różne sposoby do mojego kieszonkowego budżetu. Byłem nauczony przez rodziców tego, by nie zależnie od sytuacji i statusu być pewnym siebie i dobrym człowiekiem, oraz aby zawsze walczyć o swoje racje w uczciwy sposób.

Gdy miałem kilkanaście lat, bardzo modne były w tamtym okresie ogłoszenia o pracę, które pracodawcy umieszczali w gazetach na ostatnich stronach. W jednej z nich szukałem jakichś nowych gier na moją grę telewizyjną, gdyż stare dyskietki mocno mi się znudziły. Gdy dotarłem na ostatnią stronę zobaczyłem ogłoszenie, w którym było zawarte sporo informacji. Było tam między innymi napisane dużymi literami praca 16 lat, co dało mi do zrozumienia, że ktoś szuka młodych osób do pracy na wakacje. Z racji, że miałem już doświadczenie w tego typu pracach, zbierając czereśnie u wujka rok wcześniej, powiedziałem o tym tacie.

Ten ucieszył się mocno, że mając tak mało lat mam już ambicje do tego, by dorobić sobie w okresie, w którym inne dzieci biegają po boisku, czy chodzą na basen. Ja jednak wiedziałem już mimo młodej metryczki, co jest w życiu ważne i że każdy grosz będzie się dla mnie liczył. Godziny mojej pracy w sadzie idealnie zgrywały się z tym taty. Mógł mnie podwieźć do pracy i zaraz po niej odebrać, gdy wracał w połowie swojej na obiad do domu. Tata pracował od 8 do 16, z jedną dłuższą przerwą na obiad o godzinie 12. Tak się złożyło, że moja praca miała trwać od godziny 8 do 12, gdyż od 12 był bardzo duży upał i była przerwa aż do 16. Po tej godzinie zdecydowaliśmy z tatą, że nie będzie mnie już tam zawoził, gdyż jestem bardzo młody i muszę się oszczędzać.

Wszyscy w domu bardzo cieszyli się z mojego zapału, gdyż były to co prawda tylko 4 godziny, ale pan płacił nam jak na dzieci naprawdę dobre pieniądze i mogliśmy sobie dorobić na swoje wydatki za zgodą rodziców. W tej sezonowej pracy dla każdego wszyscy mieli przypisane do siebie obowiązki. My, czyli dzieci od 16 do 18 lat, zbieraliśmy maliny, czyli dostaliśmy najprostszą pracę z wszystkich. Koszyczek mieliśmy zawieszony na pasku od spodni i gdy się napełnił, to przepinaliśmy sobie kolejny i tak w kółko. Było to bardzo fajna praca, bo krzaczki były akurat na wysokości koszyczka. Nie musieliśmy się więc ani razu schylać. Mieliśmy płacone od tego ile nazbieramy i każdy z nas miał inny kolor koszyczka. Pan poznawał po tym ile zdołaliśmy nazbierać i co kilka chwil przyjeżdżał odbierać owoce.

Za każdym razem dowoził nam też wodę i czasem jakiś pyszny owoc bądź sałatkę z nich. Byliśmy tam traktowani naprawdę świetnie i mimo że dziś jestem już dorosły, to bardzo dobrze wspominam tą sezonową pracę. Oszczędności, które udało mi się tam zarobić, wydałem na ubrania i na wypady na basen w weekendy, w które to spotykałem się z kuzynem. Wakacje były więc połowicznie okresem pracy, a w drugiej połowie czasem, w którym przyszła kolej na konsumpcję tego, co udało mi się zarobić. Idealne połączenie jak dla 16 latka. Nie jest się już wtedy dzieckiem i powoli wkracza się w dorosłość, jest więc bardzo ważne, by powoli uczyć się pracy, oraz samodzielności. Dzięki tej pracy miałem co opowiadać na starcie nowego roku szkolnego.

Pani pytała się wszystkich uczniów o to jak spędzili wakacje i prawie każdy odpowiadał, że bardzo się nudzili, bo nie mieli poza graniem w piłkę i jeżdżeniem na basen żadnej rozrywki. Ja za to mogłem opowiedzieć, że mi wcale się nie nudziło, gdyż miałem pracę, a resztę wolnego czasu mogłem spędzić za wykorzystywaniu tego, co sobie zarobiłem. Moja wychowawczyni pochwaliła mnie wtedy bardzo przy całej klasie i dała mnie jako przykład. Powiedziała, że moi rodzice są ze mnie z pewnością dumni, gdyż nie czekam tylko na pieniądze od nich, jak większość moich rówieśników, ale potrafię już w tak młodym wieku zarabiać sam na siebie i że będzie ze mną fajny człowiek.

Oczywiście miała na myśli to, że jak dorosnę to wyrosnę na dobrego człowieka. Uśmiechnęła się do mnie po lekcjach i miałem wrażenie, że przez cały rok traktowała mnie lepiej, niż w poprzednich klasach. Jak więc widać nauczyciele potrafią też docenić to, że młodzieży chce się pracować i że dużo niepełnoletnich osób jest bardziej pracowitych, niż Ci dorośli. To docenienie mnie podziałało w następnym roku bardzo mobilizująco i mając już numer no pana, zadzwoniłem się i spytałem, czy będzie ta praca co rok temu. Ucieszył się i powiedział, że z chęcią zobaczy każdą osobę z tych, które zbierały maliny w tamtym roku, gdyż mamy już doświadczenie i był z nas w lipcu tamtego roku bardzo dumny. Ja też się ucieszyłem i szedłem już tam jak po swoje, gdyż mając rok doświadczenia wiedziałem, czego mogę się tam spodziewać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here