Zatrudnienie na wyspach

W poszukiwaniu pracy los wiedzie nas bardzo często za granicę. Idziemy za ciosem, gdyż udało się tam naszemu bratu, kuzynowi, czy komuś z sąsiadów. Liczymy, że uda nam się również i że podejmiemy zatrudnienie na dłuższy okres czasu. Anglia to kierunek niezwykle ciekawy, gdyż możemy się tam poczuć prawie jak w domu. W Wielkiej Brytanii jest bowiem wielomilionowa Polonia, która na przełomie kilkudziesięciu ostatnich lat, wyemigrowała tam za tak zwanym chlebem. Powinno nam więc choćby w teorii być dużo łatwiej o to, by znaleźć pracę z marszu i nie martwić się o to, za co przeżyjemy zaraz po doleceniu tam na miejsce.

Czy jest jednak tak łatwo i czy każdy od razu po znalezieniu się w Anglii znajdzie pracę? Nie do końca bym się z tym zgodził. Niestety podczas mojej pierwszej próby zdobycia tego charyzmatycznego kraju, odbiłem się od ściany i zobaczyłem, że to wszystko nie jest wcale takie proste. Praca w Anglii od zaraz jest może i bardzo możliwa, ale musimy oczywiście spełnić sporo ważnych warunków, bez których za żadne skarby nie uda nam się znaleźć zatrudnienia. Przede wszystkim na pierwszym miejscu zaznaczyć trzeba znajomości. Czemu podaję aspekt znajomościach z kimś kto już tam pracuje, ponad tym o znajomości języka angielskiego? Właśnie dlatego, że mnóstwo osób pracuje tam tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś im tą pracę załatwił.

Sam zauważyłem to już lata temu, gdy z mojej miejscowości zaczęli wyjeżdżać ludzie, którzy ledwo co znają nasz język ojczysty, a o mówieniu po angielsku choćby w stopniu komunikatywnym, nie było po prostu żadnej mowy. Znacie na pewno ten typ człowieka, u którego nawet 10 godzin dziennie spędzone z najlepszym nauczycielem nie poskutkowało by niczym dobrym? Takich ludzi na Wyspy wyjeżdża naprawdę sporo i proszę mi uwierzyć, że jedyne co potrafią powiedzieć, to hello. Oczywiście im w pełni to wystarcza, gdyż z reguły są właśnie ściągnięci tam przez wyżej opisane znajomości i wszystkie ważne formalności załatwia za nich ktoś z rodziny, bądź pośrednik, który ich tam ściągnął. W takim wypadku nie muszą więc tak naprawdę mówić w języku pracodawcy.

Taka osoba skupia się tylko na swojej pracy na magazynie i jest z reguły otoczona ludźmi z tego samego kraju, którzy w razie czego pomogą jej w najprostszych sprawach. Tak właśnie działa ten cały mechanizm i tak zdobywa się tanią siłę roboczą do krajów zachodnich. Wyjeżdżają nie tylko Polacy, ale także mnóstwo Ukraińców, Węgrów, czy Rumunów i Bułgarów. Wszystkie te narodowości to niestety jak i my wschodnia Europa, w której żyje się na dużo gorszym poziomie i każda młoda osoba stara się wyrwać z tego marazmu. Pracujemy też niestety w Anglii za najniższe stawki krajowe, gdyż rodowici Brytyjczycy nie chcą za nic iść do pracy za takie stawki i wolą siedzieć na zasiłkach. Zauważyłem to podczas mojego drugiego wyjazdu do Anglii, który tym razem zakończył się sukcesem i zatrudnieniem.

Po pierwsze nieudanej próbie, gdy wyjechałem bez żadnych znajomości i z marną znajomością języka, licząc tak naprawdę na cud, za drugim razem przygotowałem się już dużo bardziej. Na kilka miesięcy przed wyjazdem postanowiłem nauczyć się języka, ale nie w taki sposób jak większość, czyli z licznych książek, programów, filmów, czy od płatnych nauczycieli. Miałem na osiedlu znajomego, który mieszkał spory kawałek czasu na wyspach. On postanowił mnie nauczyć za pizzę i kilka piw podstawowych zdań i sprytnego operowania najbardziej potrzebnymi zdaniami. W każdym języki wygląda to tak naprawdę tak samo, że używa się maksymalnie do kilkuset słów. A te mnie popularne pojawiają się sporadycznie i nie są nam praktycznie na nic potrzebne.

Rozpoczęliśmy więc naukę i zaczął mi mówić co będzie mi potrzebne na samym początku. Oczywiście podczas rozmowy o pracę były mi potrzebne gotowe zdania, które szybko zaczęły mi wpadać w ucho, gdyż nie byłem z angielskiego totalnym jeleniem. Później nauczyłem się kilku zdań, które były mi potrzebne podczas pierwszych wizyt w sklepach. Pokazał mi jak mam się zachować przy kasie, oraz na sklepie, gdy ktoś mnie o coś zapyta. W następnej kolejności zacząłem się uczyć podstawowych rozmówek ze znajomymi, których prędzej czy później poznam wszędzie. Czy to w pracy, czy na wspólnych wypadach na miasto, z kilkoma osoba z Polonii, które miałem w kilku najbliższych miastach, sąsiadujących z tym z mojej destynacji.

Ani się nie obejrzałem, jak w dwa tygodnie podczas rozmowy próbnej z kolegą, mówiłem już naprawdę bardzo dobrze. Oczywiście on udawał Anglika i mówił nawet z tym zabawnym akcentem, jaki później słyszałem już na co dzień. Akcent to coś bardzo ważnego, na co radzę zwrócić każdemu, kto chce wyjechać na wyspy pierwszy raz i nie wie jak to wygląda. W Anglii jest bowiem całkiem inaczej, niż na amerykańskich filmach i jest naprawdę ciężko zrozumieć przeciętnego Brytyjczyka. Często trzeba poprosić, by dana osoba powtórzyła raz jeszcze i dopiero wtedy możemy co nieco skumać. Jest to jednak do zaakceptowania i a czasem zaczniemy ich rozumieć już w bardzo dobrym stopniu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here